Na zakończenie pobytu w Sandomierzu postanowiliśmy odwiedzić Dom imienia jego fundatora, wybitnego historyka ks. Jana Długosza, wzniesiony na potrzeby księży mansjonarzy w 1476 roku w stylu gotyckim. Obecnie w budynku znajduje się Muzeum Diecezjalne ze zbiorami sztuki sakralnej, a także liczne pamiątki Sandomierza i Ziemi Sandomierskiej. Do Domu Długosza przyciągnął mnie pewien słynny w Sandomierzu zabytek przeszłości czyli wykonane z białej delikatnej skórki rękawiczki Królowej Jadwigi. Jak głosi legenda Królowa Jadwiga bardzo lubiła przyjeżdżać do Sandomierza. Pewnego wieczoru, w drodze powrotnej do Krakowa zaskoczyła ją ogromna śnieżyca. Woźnica pogubił się, a sanie utknęły w głębokiej zaspie. Nie mogąc ich wydostać woźnica wyruszył do najbliższej wsi zwanej Świątniki z prośbą o pomoc. Dowiedziawszy się kto potrzebuje pomocy, mieszkańcy natychmiast wybiegli i na rękach przynieśli królową do osady, a następnie ugościli iście po królewsku. Następnego dnia królowa dowiedziawszy się od sołtysa, że mieszkańcy są źle traktowani przez pana, z wdzięczności za okazałą pomoc obiecała odkupić od pana wioskę, a na potwierdzenie tych słów zdjęła rękawiczki i wręczyła je sołtysowi. Królowa słowa dotrzymała, a sołtys złożył bezcenną pamiątkę w skarbcu katedry gdzie przechowywano je przez lata, stamtąd rękawiczki trafiły do znajdującego się tuż obok katedry muzeum diecezjalnego. I ten skarb leżał przed moimi oczami...
„...Drobny na pozór, a przecież tak drogi, Żeby go gród nasz i za skarby świata Nie dał nikomu, chociaż dziś ubogi Wspomina dawne swej wielkości lata. I cóż to za skarb, czy to brylant jaki, Czyli talizman to zaczarowany, Czy krwi męczeńskiej są to może znaki, Która zbryzgała tej świątyni ściany? Ani to brylant, ni talizman wschodu, Ni krwawe ślady tatarskiej ofiary. Jest to szacowna relikwia narodu, Z której się chełpi nasz Sandomierz stary. To rękawiczki, które w swoim czasie Zdobiły rękę najpiękniejszą w świecie..."
Rękawiczki Królowej Jadwigi
Apolinary Knothe (fragment)
Wyjeżdżając z Sandomierza jeszcze raz rzuciliśmy okiem na jego
największe atrakcje,...
|
...a później udaliśmy
się w kierunku Baranowa Sandomierskiego, i dzięki temu, że jestem doskonałym
pilotem ;-) po drodze minęliśmy trochę przez przypadek, choć może specjalnie kolejne
ciekawe miejsce Sandomierza czyli kurhan Salve Regina, w którym wg legendy miał
zostać pochowany morawski woj Sędomir - legendarny założyciel Sandomierza.
Celem dla którego przybyliśmy do Baranowa Sandomierskiego
był późnorenesansowy zamek, ze względu na podobieństwo zwany Małym Wawelem. Ta
dawna siedziba magnacka początkowo należała do rodu Leszczyńskich, następnie
przechodziła w posiadanie do innych wielkich szlacheckich rodzin, aż w końcu po
wojnie zamek przekazano Kopalniom i Zakładom Przetwórczym Siarki
"Siarkopol" w Tarnobrzegu. Odrestaurowany zamek stał się miejscem
spotkań pracowników "Siarkopolu". Wyobrażenie niedawnych spotkań
służbowych "przy wódeczce" jakoś nie pasowało nam do tych pięknie
urządzonych komnat w stylu renesansowym i odbierało urok pomieszczeniom.
Zwiedziliśmy kaplicę i komnaty zamku po czym udaliśmy się na krótki
spacer do jego ogrodów, w przepięknym wrześniowym słońcu.
Naładowani pozytywną energią, choć zmęczeni to wypoczęci wróciliśmy do naszego gniazdka. Zakończyliśmy nasze pierwsze wakacje z Mikołajkiem i już marzymy o następnych. Mikołaj zdał egzamin, dobry z niego turysta.
P.S.
Dla wtajemniczonych, na razie żadnej karteczki odnoszącej się do zabierania dzieci na wycieczki nie będziemy wieszać na ścianie. ;-)
....pojawiły się nowe karteczki, o podobnej treści....:)))))
OdpowiedzUsuń