sobota, 19 września 2015

MIKOŁAJKOWE SPACEROWANIE PO KRÓLEWSKIM MIEŚCIE. SANDOMIERZ.


"...i przepuści Brama Opatowska,
pod którą stromo wpełza wyślizgana kostka:
koń spina się, osuwa i pada boleśnie -
jeep natęża benzyną wykarmione mięśnie
i już - niby na wietrze postawiony kołnierz
rynek oczom otwiera miasto - to Sandomierz."
                                              
                                               Tadeusz Chrzanowski, Sandomierz


      W sobotę 19 września wybraliśmy się w naszą pierwszą daleką podróż z Mikołajkiem (każda podróż, w którą zabieramy m. in. łóżeczko turystyczne, wózek, nosidełko i wiele innych niezbędnych Mikołajkowych rzeczy będzie tą "daleką"). Zaplanowaliśmy zwiedzić miasto gdzie od wieków "San domierza do Wisły". Królewskie miasto - niczym włoski Rzym, zbudowane na 7 wzgórzach górujących nad lewym brzegiem Wisły. Słynące z niepowtarzalnego klimatu i charakteru, dzięki zabytkom, ciszy i malowniczości. Dodatkowo zareklamowane przez serial "Ojciec Mateusz" (w tytułowej roli Artur Żmijewski ;-)) nagrywany właśnie w zabytkowych murach Sandomierza. Dlatego też, mój prywatny ojciec Mateusz był zobowiązany do odwiedzenia Sandomierza oczywiście wraz z synem i żoną. Zwiedzanie zaczęliśmy od jednej z największych atrakcji czyli Rynku z kamieniczkami. Charakterystyczne dla Rynku jest to, że jego powierzchnia opada lekko od zachodu ku wschodowi. Nie można było zapomnieć o hamulcu w wózku Mikołajka. W górnej części Rynku znajduje się XIV - wieczny Ratusz, który dzięki zdobionej attyce z XVI w. (ścianka rodem z Grecji wieńcząca szczyt budowli z ozdobnymi elementami, ornamentami i rzeźbami) prezentuje się przecudnie.



Znaczącymi elementami Rynku jest też kolumna z figurą Matki Bożej Niepokalanej z 1776 r., rzeźba kotwicy z łańcuchem "wiszącym" z nieba, świadczącym o historycznych związkach Sandomierza z Bałtykiem oraz historyczna studnia. Klimat tworzą też liczne kamienice mieszczańskie (ok. 30) okalające rynek, m.in. tu znajduje się Dom Oleśnickich oraz dom kompozytora i instrumentalisty urodzonego w XVI w. w Sandomierzu Mikołaja Gomółki.





Z kolei nasz Mikołajek jak prawdziwy turysta zafascynował się licznymi gołębiami znajdującymi się na Sandomierskim Rynku. A gdy w brzuszkach było słychać burczenie, usiedliśmy w restauracji na świeżym powietrzu delektując się jedzeniem i urokami Rynku. Dla wtajemniczonych rada, by z wózkiem wybierać miejsca jak najbliżej wyjścia, żeby w każdej chwili móc opuścić restaurację nie stawiając na nogi wszystkich jej gości ;-).





Późnym popołudniem Mikołajkowy wózek zamieniliśmy na nowo zakupione nosidełko. Synek był zaskoczony, ale zadowolony z nowej perspektywy zwiedzania. Szczerze polecam, zwłaszcza, że to nie ja nosiłam nasz słodki ciężar. Spacerując już bez wózka wspięliśmy się na jedyną zachowaną do dziś bramę wjazdową po średniowiecznym systemie umocnień sandomierskich czyli Bramę Opatowską zwaną też "Wielką" pochodzącą z II/XIV w. sięgającą 33 metrów wysokości. Z Bramy rozciągał się przepiękny widok na Sandomierz i Wisłę.





Po zdobyciu Bramy udaliśmy się na dalszy spacer uliczkami Sandomierza, po drodze mijając m.in. Mały Rynek, Pałac Biskupi (klasycystyczny gmach z 1861-1864 r.), Dzwonnicę w barokowym stylu z 1737 r. -1743 r. Swoją drogą mój M. doskonale sobie radził z około 10 kg obciążeniem. W końcu dotarliśmy do głównego i największego obiektu sakralnego diecezji sandomierskiej czyli Bazyliki Katedralnej pw. Narodzenia NMP i św. Wincentego Kadłubka. Potężna gotycka budowla z zewnątrz, wewnątrz bogate wnętrze zawierające olbrzymią ilość ołtarzy, rzeźb i malowideł. Naszą szczególną uwagę przykuł cykl malowideł "Matrymologium Romanum" czyli kalendarz rzymski autorstwa Karola de Prevot oraz barokowy ołtarz Najświętszego Sakramentu. Naszemu Przewodnikowi natomiast mój M. z Mikołajkiem skojarzyli się z Matką Boską brzemienną widniejącą na jednym z obrazów w kościele.



Po opuszczeniu bazyliki wieczór spędziliśmy na Rynku, a Mikołajek wpasowując się w nastrój panujący klaskał i pokrzykiwał w rytm muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz