poniedziałek, 21 września 2015

KRZYŻTOPÓR

                                                                                                            

„Postawił go na skale Krzysztof Wojewoda,
Ossoliński, jak wówczas wymagała moda -
W kształcie orła. Broniły go wały wysokie
Od najścia nieprzyjaciół i fosy głębokie.
Pięciokątną figurę miała ta budowa,
Co się tak przedstawiało: brama jako głowa,
Dwie baszty niby skrzydła, a dalej dwie drugie
Wyglądały jakoby orle nogi długie;
Środek budowli - korpus, a z zachodniej strony
Okrągła sala niby ogon roztoczony.

Baszt cztery przedstawiały cztery pory roku,
Dwie z jednego, a zaś dwie z drugiego znów boku.
Sal ogromnych rozmiarów, ni mniej ani więcej,
Tyle ich było, co w roku miesięcy.
Pokoi rozmaitych i przyjemnych oku
Tyle było w tem zamku, co tygodni w roku.
Okien różnych rozmiarów, taki gmach wspaniały
Tyle ich miał, z ilu dni rok składa się cały.
Do bramy most prowadził przez fosę rzucony,
Lecz tylko do połowy - niby nieskończony;
Na silnych był arkadach, próżny do połowy,
Gdy bramę otworzono, to most był gotowy.
Żelazną bramę na noc gdy się zamykało,
To w tym czasie pół mostu zawsze brakowało."

Zamek
Franciszek Xawery Bartkowski
"Dożynki" (fragment), 1882

            W poniedziałek słońce wyszło zza chmur, więc nie marnując czasu kontynuowaliśmy spacer po Starówce, wzdłuż murów obronnych wybudowanych na zlecenie króla Kazimierza Wielkiego w celu zabezpieczenia miasta i zgromadzonych w nim dóbr. Po obiedzie na chwilę opuściliśmy Sandomierz i wyruszyliśmy samochodem do małej miejscowości Ujazd, w której znajdują się urzekające ruiny zamku Krzyżtopór. Nazwa zamku pochodzi od emblematów umieszczonych przy bramie wjazdowej: topór - herb Ossolińskich oraz krzyż - symbol kontrreformacji.




Budowla została wzniesiona w XVII w. przez Krzysztofa Ossolińskiego. Według legendy bryłę obiektu podzielono na cztery baszty, by obrazowały pory roku, wewnątrz umieszczono 12 wielkich sal i 52 pokoje symbolizujące miesiące oraz tygodnie w roku. Ponadto zamek posiadał 365 okien (ilość dni) oraz 7 bram (dni tygodnia). Niestety w 1655 r. zamek został zdobyty i splądrowany przez Szwedów, a następnie zniszczony przez konfederatów barskich.




Mimo tego budowla nawet w stanie zniszczenia zrobiła na nas piorunujące wrażenie. Trzymając się za ręce i przechadzając po piwnicach i murach zamku czuliśmy romantyczny klimat tego miejsca. Gdybyśmy mieszkali w pobliżu na pewno zrobilibyśmy sobie z M. sesję ślubną w tych urzekających ruinach. Jednego czego żałowaliśmy to tego, że nie możemy zobaczyć zamku nocą, bo na pewno sprawia wtedy niemal mistyczne wrażenie.



Z Ujazdu pojechaliśmy do  historycznego miasta Opatowa, by dotknąć trochę historii, bo w końcu Opatów należy do najstarszych i bogatych w wydarzenia historyczne miast Polski. W mieście znajduje się wiele obiektów historycznych wpisanych na listę zabytków m.in. kolegiata św. Marcina z Tours (świątynia w stylu romańskim pochodząca z II poł. XII w.), pozostałości murów miejskich wzniesionych przez kanclerza Krzysztofa Szydłowieckiego z jedyną zachowaną bramą – Warszawską, barokowy klasztor oo. Bernardynów wzniesiony w XIV-XV w. na miejscu osady Żmigród, podziemia – system dawnych piwnic kupieckich wydrążonych w lessie pod rynkiem starego miasta (Placem Obrońców Pokoju).





Niestety czas działał na naszą niekorzyść. Kolegiata, klasztor i podziemia były już zamknięte dla zwiedzających. Pozostało nam podziwiać te zabytki z zewnątrz. Mimo, iż kolegiata jako jedna z nielicznych dobrze dochowana od XII wieku do naszych czasów swoimi rozmiarami, okazałością i wysoką klasą architektoniczną od ponad ośmiuset lat daje świadectwo kunsztu średniowiecznych budowniczych, mieliśmy wrażenie, że jej urok przyćmiony został przez infrastrukturę miejską. Tak samo inne zabytki utonęły w gąszczu nieciekawych budynków, ruchliwych i hałaśliwych dróg, pędzącego bez chwili wytchnienia miasta. Nie, nie zachwycił nas Opatów. Może gdybyśmy weszli na chwilę do kolegiaty, ucieklibyśmy od zgiełku to wtedy poczulibyśmy, że w tym miejscu działa się historia. Wniosek mamy taki, że do Opatowa można jechać, ale po drodze, przy okazji zwiedzania innych miejsc. Mikołajka Opatów też chyba nie zachwycił, ponieważ zasnął.
            Po powrocie do Sandomierza wybraliśmy się na rynek (swoją drogą do rynku z apartamentu mieliśmy minutkę) by posilić się "świętokrzyskim żurkiem śląskim", który bardziej przypominał zupę koperkową, ale smakował pysznie. Mikołajek natomiast zajadał się skórką z chleba z dodatkiem kminku i aż uszka mu się trzęsły. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz